+7
Blister 8 czerwca 2016 14:06
Była to moja pierwsza wizyta w tym rejonie Azji i przez większość jej czasu towarzyszył mi uśmiech na ustach, a im bliżej było końca tym narastała we mnie chęć powrotu w te rejony świata w 2017 roku.
Lecieliśmy z Pragi za 1300 zł linią Turkish Airlines. Samochód zostawiliśmy na prywatnym parkingu FlyParking we wsi Tuchoměřice (5 km od lotniska, 20 Euro za 10 dni, dobrze zorganizowany
dojazd na lotnisko).
Na pokładzie Turkish Airlines, na obu lotach, tradycyjnie przyzwoite ciepłe posiłki i alkohol chętnie serwowany przez stewardesy.
Lotnisko w Biszkeku jest skromne, ale nie przypomina wbrew moim obawom zapuszczonego baraku. Przepisy nie wymagają wypełniania kart migracyjnych, a celnicy działają żwawo.
Po wyjściu z terminala można spotkać kilku taksówkarzy oferujących swoje usługi. Nie byli bardzo natrętni. Po krótkich negocjacjach ustaliliśmy cenę na 600 som za 6 osób (100 som= 6 zł).

Stolica, zgodnie z oczekiwaniami, nie wywołała w nas pozytywnych wrażeń:
- chaos architektoniczny: wiejskie chatki w okolicach centrum, kilka socrealistycznych straszydeł, kilka skromnych przeszklonych biurowców, sporo odpychających bloków oraz dymiących fabryk itp.
- nie ma zabytków, nawet meczety z wyjątkiem największego w mieście, wyglądają jak większe szalety,
- mało restauracji, a gdy już były, to podobnie jak w pozostałych miejscach w kraju okazywało się że +/- nie ma w karcie 75% dań :) Jest natomiast bardzo dużo jadłodajni samoobsługowych.
- praktycznie nie ma lokali, które przynajmniej przypominały by puby,
- bardzo mało sklepów z pamiątkami. Wyjątek to czwarte piętro w centrum handlowym ZUM przy głównej ulicy, gdzie obok siebie ulokowano ok. 10 sklepów z koszulkami, dywanami, szalami, ceramiką, kubkami itp.
- bazar OSH, największy w kraju okazał się miejscem, gdzie godne kupienia były jedynie różne przyprawy i herbaty. Oprócz tego mnóstwo straganów zaopatrzonych w bezużyteczną z naszego punktu widzenia chińszczyznę. Jeszcze przed przylotem czytałem sporo relacji dotyczących bazaru, które opisywały regularne wyłudzenia, kradzieże dokonywane przez miejscowych policjantów (pseudo policjantów?) na białych turystach. Podczas przeszukiwania pod rzekomym posiadaniem narkotyków, ludzie regularnie tracą pieniądze, które są zabierane dyskretnie z portfela lub plecaka. Nas to na szczęście nie spotkało, ale już dwóch Polaków, których poznaliśmy przypadkiem kolejnego dnia, miało mniej szczęścia i podczas wspomnianej rewizji, pomimo zachowania dużej czujności stracili trochę funduszy.
- podczas mojej drugiej jazdy taksówką w Kirgistanie kierowca po znalezieniu celu, pomimo ustalonej z góry kwoty, zażądał dwukrotnie większej sumy. Było przez chwilę nerwowo...



Muzułmanizm w wersji kirgiskiej :)












Widok z okna hotelowego, okolice centrum miasta :)


Mieszkaliśmy natomiast w bardzo przyzwoitym hotelu - Frunze 150 Guest House (550 som za osobę, pokój z łazienką, 3 km od ścisłego centrum).

Jednakże do Kirgistanu nie leci się po żeby po to żeby zwiedzać miasta, a po to żeby delektować się przyrodą – piękną przyrodą.

Park Narodowy Ala Archa - położony 40 km od Biszkeku, taksówka na 4 osoby za 600 som.
Na terenie parku znajduje się kilka szlaków. My wybraliśmy ten z największym przewyższeniem - na Racek (z 2100 m n.p.m. do 3350 m n.p.m., 5 godzin w jedną stronę), a docelowo na szczyt Uchitel (4500 m n.p.m.).

Widoki bardzo przyjemne:












Na Racku znajduje się jedno z niewielu schronisk górskich w Kirgistanie (500 som za łóżko).



Schronisko w oddali:



Niestety kolejnego dnia błękitne niebo zostało przykryte przez czarne chmury, zaczął padać śnieg, pojawiła się mgła i jedyne o czym marzyliśmy to szybkie zejście.

Następnie pojechaliśmy marszrutką z dworca zachodniego do największego kurortu nad kirgiskim morzem – Cholpon Ata (250 som za osobę). Jezioro Issyk Kul jest pięknie położone, otoczone górami z wierzchołkami spowitymi śniegiem. Natomiast Cholpon Ata, zgodnie z oczekiwaniami, nie jest miejscem które dodaje uroku akwenowi, nad którym powstało. Natomiast z uwagi, że sezon w tych okolicach zaczyna się przeważnie pod koniec czerwca, miasto było bardzo ciche, spokojne i pozbawione wschodniej przaśności. Cała plaża dla nas :)
Temperatura wody natomiast nie zachęcała jeszcze do kąpieli, ok. 15 stopni.









Kilka kilometrów na północny zachód od centrum Cholpon Ata znajdują się dziesiątki kamieni, głazów z wyrytymi rysunkami – petroglifami, podobno powstałymi ponad 2000 lat temu. Miejsce to jest dobrym pretekstem do kilkugodzinnego spaceru połączonego ze zwiedzeniem miejscowości i okolic. Należy podkreślić, że pomimo iż teren jest tylko częściowo ogrodzony to nie ma tam żadnych śladów wandalizmu, ale niestety kamienie tak jak przed wiekami leżą kompletnie niezabezpieczone i są podatne na wszystkie możliwe działania przyrody.



Mieszkaliśmy w najlepszym z naszych hoteli podczas pobytu w Kirgistanie – Babilon (500 som za osobę). Widok z tarasu:





Następnie pojechaliśmy współdzieloną z kirgiską rodziną taksówką (200 som za osobę) do miasta Karakol, które miało stanowić punkt wypadowy do kolejnego trekkingu. Mieszkaliśmy na przedmieściach w pensjonacie Bcmpeчa za 400 som za osobę ze śniadaniem. Na marginesie warto podkreślić, że w przypadku Karakol nie ma żadnego znaczenia w której części miasta się mieszka, gdyż całe miasto wygląda równie prowincjonalnie, a taksówki kosztują kilka złotych. Z całej beznadziei Karakol wyłaniają się jedynie dwa ciekawe obiekty: meczet i cerkiew.



Ulica w centrum miasta:



Kolejnego dnia pojechaliśmy taksówka (1000 som za 6 osób) do parku narodowego, aby spróbować zobaczyć jezioro Ala Kul. Przemiły kierowca pożegnał nas przy mostku na terenie parku, gdzie mogliśmy rozpocząć, jak później się okazało nasz ok. 34 kilometrowy trekking. Najpierw przez ok. 10 km trasa jest relatywnie płaska, a z każdej strony mieliśmy przyjemność podziwiać uroki kirgiskiej doliny. Zgodnie z naszą mapą, tuż przed rozpoczęciem właściwej wspinaczki, na polanie powinny znajdować się jurty, w których mieliśmy nadzieje spędzić noc. Niestety jurty są w tym miejscu się zapewne tylko w szczycie sezonu, co skomplikowało nasze plany.







Po kolejnych 3 godzinach i 40 minutach doszliśmy na wysokość 3200 m n.p.m.
Dalszy tekking z powodu później pory i co raz gorszej pogody był by już zbyt ryzykowny, więc po krótkim podziwianiu okolicznych widoków rozpoczęliśmy powrót. Poza tym, jak wspomnieli nam napotkani turyści, pod koniec maja nie jest raczej możliwe podziwiane błękitu jeziora Ala Kul, gdyż prawie całe spowite jest lodem, a w jego okolicy znajduje się spora warstwa śniegu.
Reasumując, zaplanowana przez nas trasa jest możliwa do pokonania w ciągu jednego dnia, ale należy wyruszyć z terenu parku już przed 8 rano.







Kolejny dzień spędziliśmy we wsi Tong nad południowym brzegiem jeziora. Miejsce typowo komercyjne, składające się z ok. 10 jurt przeznaczonych raczej dla obcokrajowców. Był to nasz najdroższy nocleg w Kirgistanie (700 som za osobę). Chcieliśmy przede wszystkim zaspokoić ciekawość spania w tradycyjnym kirgiskim namiocie, a z powodu braku czasu nie mieliśmy ochoty przemierzać każdą wieś po drodze w poszukiwaniu noclegu wśród rdzennych mieszkańców. Było to bardzo przyjemne pożegnanie z urokliwym Issyk Kul.



Wnętrze jurty:


Przewaga kamienistych plaż nad południowym brzegiem Issyk Kul:



Efektowne mogiły w przydrożnych cmentarzach:





Powrót do Biszkeku zorganizowaliśmy prywatnym busem – 350 som za osobę za 275 km.

Reasumując:
- w drugiej połowie maja pogoda była przyzwoita, 75% czasu słońce, nawet na wysokościach ponad 3000 m n.p.m.,
- Kirgizi, generalnie wzbudzają zaufanie są uczynni i uczciwi, ale szczególnie w Biszkeku należy zachować ostrożność i to nie tylko na Osh Bazar,
- 0,5 litra dobrej wódki w sklepie kosztuje ok. 9 zł, a paczka Marlboro 3,50 zł,
- kirgiskie piwo jest nieakceptowalne, ale w większości super marketów dostępne są też zachodnie marki,
- jeśli wsiądziesz do samochodu, w którym nie jest pęknięta przednia szyba to zacznij się niepokoić  Jechałem jako pasażer ponad 15 razy i nie spotkałem takiego pojazdu  ,
- ceny na lotnisku w Biszkeku są znacznie wyższe niż na mieście, więc nie odkładaj na sam koniec zakupów,
- wyjazd do Kirgistanu to nie jest uczta dla podniebienia  ,
- bardzo dużo dostępnych kantorów w Biszkeku i Cholpon Ata,
- nie trzeba zabierać całego sprzętu turystycznego z Polski np. w Biszkeku czy Karakol bez problemu można wypożyczyć namiot, karimatę itp.
- to chyba oczywiste, ale na tych wysokościach już godzina spaceru na słońcu może spowodować szybką zmianę koloru skóry ,
- popularny na prowincji napój alkoholowy, zrobiony na bazie sfermentowanego mleka smakuje jak oscypek w płynie, więc jest bardzo możliwe że nie zostanie Twoim nowym przysmakiem.



Za zwycięstwo!




Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

don-bartoss 8 czerwca 2016 17:44 Odpowiedz
Bardzo dobra relacja. Wrócę do niej w przyszłości bo sam planuję odwiedzić Kirgistan.
adamek 4 lipca 2016 14:48 Odpowiedz
ale super, odżywają wspomnienia - wyprawa na Ala kol. O tej porze roku faktycznie trafilibyście na lód. Ale pogoda widze i tak super dopisała. Opcja jest jedna - trzeba koniecznie tam wrócić! :)